Skraj Lasu

- hmmm ale ja tak lubię. - Zrobił smutną minkę.
- Gryź - Uśmiechnął się nieśmiale.

- Może i lubisz ty, ale nie wiadomo, czy tak samo myślą osoby w twoim towarzystwie- odparła.
Znowu zerknęła na jego szyję.
- No jak tak ładnie prosisz...
Odgarnęła jego długaśne włosy, żeby jej nie przeszkadzały i przebiła kłami jego skórę dosyć szybko. Miał być to w miarę bezbolesny zabieg. Przynajmniej na początku.

Jako że tak jakoś wyło ze też był koło jej szyi.
- hihi - zachichotał i pocałował w nią dziewczynę.
- Też chcę mieć trochę przyjemności. - dalej całuje.

Wgryzła się o wiele mocniej, zwinęła dłoń w pięść i walnęła go w brzuch tak, by trafić w żołądek. Musiało go boleć, bowiem wampiry posiadały większą siłę niż przeciętni ludzie. W jej oczach pojawiły się wesołe zdradzieckie iskierki.
Jak dalej będzie się do niej dobierał, to rzeczywiście go tak zagryzie, że będzie potrzebował pomocy specjalisty.

Zachichotał jeszcze raz.
- Śliczna jesteś...i taka niewinna - nie odczuwał zbytniego bólu w końcu to było tylko "zapasowe ciało".
- Mówiłem że ja demon a ty piękna wampirzyca... - Znów ja pocałował.

Najchętniej skopałaby mu tyłek, ale za bardzo potrzebowała tej krwi. Tak więc postanowiła wszystko przemilczeć. Szkoda, że siedzieli na gałęzi. Gdyby stali na ziemi, od razu kopnęła by go między nogi.

- Dziwne... - zastanowił się krótką chwilę.
- wcześniej wydawałaś się bardziej otwarta.

Zza drzew wyszła blada zjawa. Ciemne włosy zafalowały na chłodnym wietrze, a niebieskie oczy z demonicznym wyrazem spoglądały na wampirzycę. Po chwili na twarzy Kuroi pojawił się szeroki uśmiech i uniosła wysoko ręce. W oczach błysnęła dzika radość. Widząc, że Alex siedzi wysoko na drzewie podniosła na nią prawie płaszczące oczka. Wyglądała jakby miała się popłakać, jak małe dziecko, kiedy nie dostało cukierka.

- Wcześniej się do mnie nie przystawiałeś- wymamrotała dalej kosztując jego krwi.
Po chwili poczuła czyjąć obecność. Opuściła wzrok, by po chwili dostrzec czarnowłosą dziewczynę, która wcześniej ją pocałowała.
Uh, za bardzo nie wiedziała co zrobić. Jednak na pewno wolała jej obecność niż Valla, który wykorzystywał okazję, że się posilała.

- eheem - Powiedział mając mroczki przed oczami.
- Ale nie za dużo teej krwi... ?

Kuroi spojrzała prosto w oczy wampirzycy i gdyż rozmowa mentalna, aby dla niej jak zabawa, powiedziała jej w myślach.
~Zejdź na dół.- Na jej twarzy teraz widniał tylko lekki uśmieszek, zaczesała kościstą dłonią włosy do tyłu cały czas nie spuszczając wzroku z dziewczyny. Była ciekawa jej reakcji na usłyszały w głowie głos.

Jak już kiedyś gdzieś sobie coś ubzdurało, tak pozostało. Więc jak stwierdziła: nic już nie jest w stanie jej zdziwić. Wiedziała, że rozmowy mentalne są możliwe, chociaż nigdy w każdej nie brała udziału.
- Po co?- pomyślała wypijając dalej krew Valla.
Widziała, że jest już osłabiony, więc przestała i wyciągnęła kły z jego skóry.
- Zaraz wracam- mruknęła zeskakując zwinnie z gałęzi.
- O co chodzi?- spytała z ustami ubrudzonymi krwią, które teraz powoli czyściła językiem.

Dziewczyna uśmiechnęła się weselej i przytuliła ją mocno do siebie.
-Nazywam się Kuroi dla twojej wiadomości.- Musnęła ją wargami po szyi, ale wypuściła ją z uścisku. Nie będzie od razy się tak rozkręcać, to nie w jej stylu. Przeczesała jej dłonią włosy i zrobiła mały krok do tyłu, aby się jej lepiej przyjrzeć. Wyglądała jeszcze lepiej, niż w tym ciemnym barze.

Westchnęła cicho. Oj tak, spodziewała się czegoś takiego po tamtej akcji w barze. Właściwie... nie była nawet pewna czy to jej przeszkadza. Nie zawracała sobie głowy takimi sprawami więc nawet nie była dokońca pewna, jakiej jest orientacji.
- Alexiel... ale mów mi Alex- wymruczała jakgdyby nigdy nic i skończyła czyścić usta.

Upadł z drzewa i został nieprzytomny.

-Moje kochanie.- Powiedziała głaszcząc Alex po głowie. Ciepła była jak na wampira, ale przed chwilą się najadła, więc chyba o to chodzi. Przytuliła ją jeszcze raz do siebie mocno gładząc ją dłońmi po plecach, ale znów ją puściła i stanęła o dwa kroki dalej.
-Miło.- Oświadczyła z uśmiechem.

Usłyszała coś w stylu głośnego "łup", jakby coś trzasnęło o ziemię. Nie pomyliła się... zerknęła na Valla. Wyglądał na całego...
- Mogę się zapytać, o co ci chodzi?- wymamrotała.
Czuła się nieswojo, gdy była taka głaskana i przytulana. Chociaż nie mogła powiedzieć, by było to dla niej nieprzyjemne. Wręcz przeciwnie.

-O, co mi chodzi?- Zamrugała zdziwiona zakładając włosy za ucho.
-Chyba to oczywiste.- Zapięła płaszcz pod samą szyję szykując się do wrócenia do domu. Położyła dłonie na biodrach wpatrując się w wampirzycę.
~O ciebie rzecz jasna.- Przesłała myśl, blokując „kanał, żeby ta już do niej nic nie „wysyłała”. Machnęła do niej ręką i nim się spostrzegła już jej nie było.

Westchnęła cicho.
- Za dużo wrażeń jak na jeden dzień...- mruknęła sama do siebie.
Potem z powrotem przeniosła wzrok na Valla.
- Eh, biedny... gdy się obudzi będzie go bolała głowa- uśmiechnęła się pod nosem- no i będzie osłabiony.... może za dużo wypiłam?
Podeszła do niego i usadziła w miarę normalnej pozycji do spania. Przy okazji sprawdziła, czy jest cały po tym upadku. Wyglądało na to, że nic mu nie było, więc położyła się koło niego i zasnęła.
Po jakimś czasie ocknęła się, zamieniła w nietoperza i odleciała.

Obudził się i chwiejnym krokiem wyruszył w nieokreślonym kierunku.

Dawno nie zapuszczał się do lasu, ale coś go tutaj przyciągnęło. Zjawił się tu i powędrował trochę. Znalazł dogodne miejsce do odpoczynku, a był to duże drzewo pod którym usiał.

Miała chwilę spokoju, nawet mag czasami potrzebuje miejsca, w którym nie będzie mówiło się o magii. Gdy tylko wkroczyła do lasu wyczuła czyjaś obecność. Na początku nie potrafiła jakoś przypisać jej do nikogo ze znajomych i dopiero, gdy zauważyła Shiboo wiedziała, że to on. Machnęła niedbale dłonią na powitanie. Była jeszcze w pewnej odległości od niego, więc nie miała zamiaru krzyczeć. Nie chodziło jedynie o to, że mogło to by zaszkodzić jej głosowi, lecz o miejsce, w którym się znajdowali. Dosyć szybko pokonała przestrzeń ich dzielącą i usiadła niedaleko niego.
-Mam nadzieje, że ci w niczym nie przeszkadzam.

Siedząc oparty o pień drzewa zauważył zbliżającą się postać. Gdy zobaczył, że macha, odruchowo już sam odmachnął. Gdy owa osoba zbliżyła się nieco, rozpoznał ją.
- Witaj, Elys. - przywitał ją. - Nie przeszkadzasz, ponieważ nie masz nawet w czym przeszkadzać. - powiedział podnosząc wzrok i patrząc na Elys. - Co Cię tutaj sprowadza? - zapytał, chcąc nawiązać jakąś rozmowę.

-Ach nic specjalnego, po prostu potrzebowałam chwili odpoczynku od zgiełku gildii. –Poprawiła swój kaptur tak by zasłaniał oczy, lecz nie przeszkadzał w spoglądaniu na rozmówcę. –Pewnie też masz swoje powody, aby tu przebywać, dziwię się tylko, czemu siedzisz samotnie. Czy nie lepiej jest czasami z kimś porozmawiać? –Przekrzywiła głowę lekko na bok jakby się nad czymś zastanawiała, po czym powróciła do poprzedniej pozycji. Nie chciała na niego naciskać. Każdy ma swoje powody, zwłaszcza, jeśli siedzi gdzieś samotnie. Wolała, gdy ludzie sami się jej zwierzali bez przymusu.

- Powody? Cóż, nie mam żadnych aby siedzieć tutaj samotnie. - odpowiedział. - Przyszedłem tutaj bez celu, a że nie spotkałem nikogo, to siedzę sam. - dodał opierając głowę na dłoni jak miał ostatnio w zwyczaju. - Zresztą, do samotności przywykłem wieki temu. - nadal patrząc w stronę Elys, gdyż ostatnio rzadziej odwracał wzrok od rozmówców.