Wyprawa Shadow

Stanęłam przed powozem i poprawiłam szatę jak i czarny kapelusz, spod którego spływały po moich ramionach i plecach nadzwyczaj długie czarne włosy. Bordowe oczy dokładni8e zlustrowały otoczenie, przyglądając się sklepom, osobom jak i zwierzętom. Nie dało się ukryć, że to miejsce zrobiło na mnie pewnego rodzaju wrażenie.

Ruszyłam wolnym krokiem uważnie obserwując otoczenie. Jak to na rynku bywa wokół było tłoczno i głośno. Nie zatrzymują się szłam przed siebie, zapewne zmierzając ku bramie , za która znajdowało się targowisko.

Szłam więc powoli uważnie lustrując otoczenie. Starałam się unikać cielesnego kontaktu z otoczeniem, co łatwe wcale nie było. Przez jedną krótką chwilę zawiesiłam wzrok na straganie z wachlarzami, jednak nie zatrzymałam się.

Uśmiechnęłam się pod nosem i ruszyłam w kierunku straganu. Nie w celu kupienia czegokolwiek. Byłam pewna, że takie wachlarza jakiego ja potrzebuje, tutaj nie znajdę. Przystanęłam przy straganie oglądając towar.
-Ładny dzień-zagadnęłam niby to od niechcenia. Kupcy zazwyczaj interesowali się potencjalnymi klientami. Na celu miałam dowiedzieć się to i owo.

Jakże naturalnie przychodziło mi interesowanie się wachlarzami.
-Może coś w odcieniach czerwieni-mruknęłam przeciągając wyrazy, jakbym sama nie wiedziała czego chcę.
-Widzę duży ruch... nie macie problemów ze złodziejstwem?-ponownie spytałam jakby od niechcenia i ostentacyjnie wręcz ziewnęłam w dłoń.

Obejrzałam wachlarz niezbyt dokładnie i zaraz go odłożyłam.
-Ciemniejszy-mruknęłam i poprawiłam włosy.- A nie miewacie jakichś bardziej zorganizowanych rabunków?-spytałam, niby rozglądając się po towarze. Dłonie złożyłam przed sobą na szacie.

Pokiwałam głową, odkładając wachlarz w kolorze burgund. Nie przypadł mi do gustu. Zmrużyłam oczy patrząc na ten krwisto czerwony. Wyjątkowo ładny. Nie dałam po sobie jednak poznać zbytniego zainteresowania. Ba...nie przybyłam po wachlarze.
-Dziękuję-skinęłam głową na znak iż odchodzę i odwróciłam się uważnie lustrując tak samo zatłoczoną okolicę. Tym razem moją uwagę przykuła jedna z większych jadłodajni. Ta bardziej luksusowa...

Ruszyłam na plac główny, gdyż tu nic tu po mnie. Ponownie przeszłam przez bramę, a czerwone oczy omiotły plac spod kapelusza. Zauważyłam i bank i jadłodajnie. Skierowałam się do tego drugiego obiektu.

Zdjęłam kapelusz i odgarnęłam włosy na plecy uśmiechając się uroczo do mężczyzny.
-Nie jestem umówiona. Słyszałam wiele dobrego o tym miejscu i postanowiłam sprawdzić czy pogłoski są aby prawdziwe i czy warto was odwiedzić...ewentualnie polecić w przyszłości.-uśmiech nie schodził z mojej twarzy, gdy bez skrępowania oglądałam owego osobnika.

Stałam w miejscu, niedbale się rozglądając.
-Może poleci mi Pan jakieś miejsce?-spytałam nad wyraz życzliwie. Kapelusz jednak nadal obracałam w dłoniach.
-Podoba mi się wystrój-dodałam od razu.-Nie macie w takim lokalu napadów?-spytałam ponownie z lekkim uśmiechem.

Przestałam bawić się kapeluszem i spojrzałam na barmana uważnie.
-Aż tak źle, że ktoś prowadzi śledztwo?-spytałam niby zdumiona, niby zaciekawiona. Zamrugałam rzęsami i uśmiechnęłam się...można powiedzieć , że grzecznie.

Przez chwilę lustrowałam go wzrokiem. Nie minęło jednak dużo czasu, a rozglądałam się uważnie po restauracji. Z tego co zaobserwowałam nic nie wskazywało na to, by coś się tu działo. Wystrój w porządku. Żadnych zniszczeń, a goście nie wyglądali na zbytnio zastraszonych. Może warto by sprawdzić gdzie indziej?