Pomost Nad Rzeką Umarłych

Wylądowała zgrabnie.
- Na dziś wystarczy. Jeszcze się zmęczysz i co wtedy będzie? - uśmiechnęła się nieprzyjemnie. Po chwili już jej nie było.

za dwie poprzednie +7. I jeszcze za całokształt +10.

- Chciałabyś... - mruknął za nią i rozpłynął się w powietrzu bezszelestnie.

*Przybył pod postacią Nietoperza, odmienił się i usiadł na Pomoście, mógł bez problemu zdjąć Kaptur... bowiem dolina jest pogrążona w cieniu. Siedzi na pomoście, spogląda w dal*

Przyleciała i w ogóle nie zwracając uwagi na wampira zaczęła patrzeć w dal. Zamyśliła się.

*Spojrzał na upadłą, oczy mu błysły jasną czerwienią bowiem jest na głodzie*

-Witam...

*Mruknął groźnie*

Odwróciła się ze spokojem.
- Ohayo.
Wyciągnęła swój sztylet.

*Spojrzał na sztylet, rękę delikatnie położył na rękojeści miecza*

-Jeszcze się skaleczysz.

*Oblizał zęby bo liczył bowiem na to by spróbować jej krwi*

- Spokojnie. Nie musisz się o mnie martwić. - podleciała do niego i go zaatakowała.

// spadam. ;x

// Narazka :)

*Uśmiechnął się na walkę z Upadłym Aniołem, złapał ją za nadgarstek i spojrzał w oczy*

-Nie ładnie, głodny jestem a ty chcesz pozbawić mnie posiłku...

Była na siebie zła, bo zrobiła głupstwo. jako że ręce miała zajęte, postanowiła go kopnąć w... ykhm. XD

*Zacisnął mocniej jej nadgarstek by sprawić ból, a nawet go wykręcił... a kopniaka zasłonił kolanem*

-Powiedz jeśli chcesz żyć.

- Chcę.
Zaczęła mocno oddychać. Przymknęła oczy z bólu.

*Puścił jej nadgarstek, ale był przygotowany na to że może chcieć ponownie zaatakować, chciał już ją ugryźć ale coś komuś kiedyś obiecywał*

-Jesteś piękna i proszę cię, nie marnuj życia w taki sposób...

*Uśmiechnął się delikatnie*

Szczerze zdziwiła się odpowiedzią wampira.
- W jaki sposób?

-Atakując inne rasy. Życie jest jak pudełko czekoladek i nigdy nie wiadomo co się trafi.

*Delikatny uśmiech*

- Tja... Jasne. - zerknęła na miecz wampira. Znowu była wściekła na siebie. Westchnęła.

-Nie skrzywdziłbym cię. Nie krzywdzę pięknych kobiet.

*Wstał, zakrył miecz płaszczem*

- Dzięki. - spojrzała na niego spokojnym wzrokiem chowając sztylet. Rozłożyła skrzydła i odleciała.

*Przeciągnął się i odszedł*

przybiegl, stajac w polowie pomostu... stwierdzajac ze co za duzo to nie zdrowo, postanowil chwile odsapnac... a ze akurat tutaj... no coz.... bywa...

po chwili, gdy już odsapnął, ruszył dalej przed siebie...
*zt*

*Jak zwykle wrócił tutaj by móc spoglądać na rzekę i wsłuchać się w jej szum, zdjął kaptur i tylko spogląda przed siebie beznamiętnym wzrokiem*

Zmaterializował się przed samym nosem wampira, lewitując na ziemią. Siedział w powietrzu po turecku.
- Akuku - nie miał szansy na reakcję ucieczki. Równą jeszcze przed chwilą ziemię przebił silne pnącza, które unieruchomiły go, oplątując się wokół nadgarstków i kostek. Pnącza podniosły go w powietrzu i naciągały ofiarę. Upadły się uśmiechnął, bo to zbyt miłe na pewno nie było.
- Przykro mi, ale akurat mi się nawinąłeś... chciałem jakiegoś zwierzołaka złapać, ale wampirem nie pogardzę - uśmiechnął się, lądując na ziemię

*Syknął z bólu, bowiem to nie nowość a w lochach stosuje się takie metody kar*

-Powinieneś walczyć fair...Miałem okazje zabić dwie osoby z twojej rasy, lecz mam zbyt miękkie serce by to uczynić...

*Stara się wyrwać, albo przynajmniej poluzować liany*

- Mój drogi... prowokacja nie działa na kogoś z mojego pokroju - uśmiechnął się dziko. Jedna z lian szarpnęła mocniej za nadgarstek, wybijając mu rękę z barku. Anioł udając, że o tym nie wie, podszedł i zacisnął rękę na tym miejscu
- Kochasiu, ja nie jestem "oni". A w ogóle ostatnio dręczyłaś naszą poddaną. Odsiedzisz sobie w lochach, zanim Cię nie wykupią. Ścierwo... - pnącza oplątały go całego i oderwały się od ziemi. Anioł chwycił za jedną i zniknął z nim do lochów.