Kościół

Jest to duży budynek tuż przy ruinach murów. Jest jednym z najmniej zniszczonych budynków tego starego miasta. Wewnątrz ciągną się szeregi ławek. W większości ławki te nadal są solidne, choć już poobdzierane i zużyte, jednak można trafić też na te połamane i nie nadające się do niczego. Ołtarz zachował się w całej swej świetności i chwale. Po bokach stoją dwie święte figury, a na ścianie wisi obraz, choć przydałaby mu się konserwacja. Kościół ma także pięterko przeznaczone dla chóru i organisty. Właściwie to po kilku drobnych zabiegach budynek ten mógłby znów świecić przykładem, gdyby nie dach, w którym kilka większych dziur dostarcza niemałych kłopotów podczas deszczu.

Oczywiście Chikane nasza staruszka drowka przyszła tutaj. Stanęła w drzwiach... ba bramie kościoła po czym swoim krokiem ruszyła w stronę ołtarza. jedynie kroki odbijały się echem w środku. Stuk.... stuk... stuk... Znalazła się przed nim. Prawa dłoń ułożyła na biodrze stojąc w lekkim rozkroku.
- hm.... fajna miejscówa...
mruknęła do siebie przyglądając się obrazowi.

Wszedł do kościoła powolnym krokiem. Gdy otworzył drzwi już było wiadomo, że ktoś chce tutaj wejść. Sam otwierania hałas rozległ się po całym pomieszczeniu. Tyrael zobaczył przy ołtarzu dziewczynę. Lekko zmrużył oczy, ale nie chciał robić sobie wrogów.
Poszedł do ławki w pierwszym rzędzie i klęknął.

Tylko ucho jej drgnęło kiedy usłyszała skrzyp otwieranych drzwi. Obróciła się lekko przez ramię zerkając na przybysza.
*Klęczy? ... czyżby jakiś bogobojny coś?*
Odwróciła się kompletnie do niego i siadła tyłkiem na ołtarzu zarzucając nogę na nogę i bezczelnie przyglądając się mu z lekko przekrzywioną głową
- nie wiesz, że Bogowie dawno wyginęli?
zagadnęła dosć cierpko.

Otworzył oczy i spojrzał na nią. Tak bezcześcić święte miejsce to grzech. Nie miał zamiaru wstawać i podchodzić do niej. Usiadł na ławie.

-Każda rasa ma innego boga. Są też ateiści. -Powiedział chłodno.

Przecież nie będzie interweniował by zrzucić ją z ołtarza. Kościół to nie miejsce do walk.

Oparła się dłońmi do tyłu i spojrzała w górę
- hm... bóg... ateiści... chyba jestem ateistą...
Przekrzywiała powoli główkę to w jedna to w drugą stronę
- Bogowie nie istnieją.
Powiedziała dobitnie i wręcz z taką pewnością iż jest ona powalająca, ale nie każdy mógł tak odczuwać. Zarza coś się jej przypomniało i z złośliwym usmieszkiem
- w takim razie.. Bogowie to okrutne istoty... krwiożercze i sadystyczne. Nie przejmują się tym co stworzyli i pozwalają niszczyć to...
Przystawiła paluszek słodko do buzi i bardziej do siebie niz do rozmówcy
- a może... juz dawno nas opuścili i zapomnieli..? hm...

-Owszem bogowie to zdradzieckie istoty, które kochają zabijać. Lecz my, którzy wierzymy w nich i czcimy mamy u nich specjalne względy i nieśmiertelność.

Z nauk i innych wiar wywnioskował te słowa. Powstał z ławy i powolnym, wręcz ślimaczym krokiem zaczął zbliżać się do ołtarza.

Wyglądała jak by była nie obecna wzrokiem,a le zaraz spojrzenie zyskało wręcz drapieżność
- specjalne względy? Nieśmiertelność...? co to jest? Nic...
Nachyliła głowę patrząc na niego swoim jedynym w rodzaju wzrokiem. Włosy opadły jej na uszy zakrywając
- dlatego bogowie są nic nie warci... i Dlatego wiara w nich nie pomaga!
Zaśmiała się wręcz sadystycznie nad głupotą ludzi wierzących.
- to co mamy... osiągamy tylko dzięki własnym działaniom. A wiara jest dla ludzi słabych.

Przeciągnął się bardzo mocno i ziewnął.

-Po co się kłócić. Nie obchodzi mnie w co wierzysz, lub nie wierzysz. -Wróciły do niego dawne wspomnienia jak głosił słowa boże za pieniądze.

-Może powiesz jak masz na imię i czego poszukujesz w tym miejscu ?

- ow.,..
przystawiła palec do ust zawiedziona
- myślałam, że jesteś jakimś wierzącym masochistą i chciałam Cię zdenerwować...
taka zawiedziona zdjęła nogę z nogi i ułożyła dłonie na krawędzi ołtarza między nimi.
- w sumie Ty powinieneś sie pierwszy przedstawić, a czego szukam?
Rozejrzała się z niewinną buźką
- hm... przyjemności...

-Masochistą. -Zaśmiał, a jego śmiech rozprzestrzenił się po całej świątyni.

-Tyrael. -Rzucił szybko w jej stronę.

-Przyjemności w takim miejscu ? Pewnie znowu ma to związek z masochistami, zgadza się ?

- nah
machnęła dłonią zniecierpliwiona
- nie no ja nie jestem masochistką, której przyjemność sprawia... albo nie... jestem
Uśmiechnęła się wręcz dziecinnie słodko i zeskoczyła z ołtarza stając w swojej ulubionej pozie z dłonią na prawym biodrze
- Chikane.
Puściła mu oczko

-Chikane, hmm. -Zamyślił się.

-To imię jest równie słodkie jak twój uśmiech. -Teraz on się uśmiechnął słodko.

-A wracając do Masochistów, też nim nie jestem. Nawet nie było, tylko jestem pobożny. Jak to tak można nazwać.

- eh pobożny
mina jej zrzedła i widać było na jej twarzy grymas chwilowego zniesmaczenia. Zaraz swój wyraz twarzy istnie aktorsko zmieniła
- thehehe! no więc ja już nic nie mówię. Wierz w co chcesz
Podbiegła do niego i zgrabnie piruetem minęła by znaleźć sie za jego plecami i objąć... a że wysoka była to liznęła Go pod uchem bez problemu
- mrrr...

Po tym co zrobiła aż ogarnął go dreszcz. Odwrócił się szybko i zrobił krok w tył z przerażenia.

-Co ty robisz ?! Uspokój się.

- Uważaj bo się przewrócisz
nachyliła się do przodu z ręką na własnej nerce ;D a drugą pokazała paluszkiem w dół za nim. Bo jak zrobi jeszcze krok do tyłu tak nie przemyślany to padnie jak deska rozłożony na podłodze.

Skoczył do góry z fikołkiem i ustał na podłodze. Bacznie obserwował ją wzrokiem, by ponownie go tak nie zaskoczyła.

-Jednak ustałem.

Założyła dłonie ponownie skrzyżnie, ale tym razem przy okazji podparła sobie podbródek
- no... ustałeś... nie lubisz kobiecego dotyku?
Sptała zaskoczona... facet wydawał się wyglądu i rozmowy doświadczonym mężczyzną nie koniecznie oczywiscie w tych sprawach, ale... widać na jej twarzy zamyślenie się odmalowało.

-Nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek dotykała mnie obca kobieta.

Wsunął jedną rękę do kieszeni i usiadł w ławie. Spoglądał na nią, jakby była już doświadczona w tych sprawach. Wyskoczyć z takim pytaniem i to w kościele. Oo

- nie jestem obca.
Prychnęła
- przedstawiłam Ci się już i rozmawiamy. Więc się nieco znamy.
Podeszła do niego i wpakowała się bezceremonialnie tyłkiem po jego lewej stronie ot co
- uprawiałeś w ogóle sex kiedyś?
Zapytała czysto teoretycznie i bez jakiś podtekstów.

-Yhm... - Zamyślił się. Wyskoczyć z takim pytaniem. Prywatnym, co ma niby odpowiedzieć. Musi chyba szczerą podać odpowiedź.

-Cóż, nie... -Spuścił głowę. Chyba jako jedyny został.

Zły błysk światełka w jej umyśle się narodził. Założyła nogę na nogę prostując się niby na wydechu, a tak naprawdę w czystych zamiarach ekspanowała swój biust XDDD Ale dalej ciągnęła swój monolog. W sumie jest dość młody z wyglądu. Przyglądała się mu swoimi oczami lustrując.
- a ile masz lat...?

-Nie mam pojęcia... Czas zbyt szybko leci, a czuje jakby narodził się wczoraj. -Powiedział co wiedział. Jakoś nie chciał sobie przypominać czasu przeszłego jak był wampirem.

- ...
zbita z tropu. Nienawidziła wymijającej odpowiedzi. no Cóż... Rozejrzała się po ławie oceniając po czym odsunęła się troszkę od chłopaka. Opadła plecami na ławę rozciągając się i tak n wysokości kolan swoim miała nogi chłopaka machajace beztrosko. Czyli najzwyczajniej na świecie połozyła się robiąc z niego podpórkę pod kolana.
- czyli po prostu mówisz, że prawiczkiem jesteś? Od dłuższegooooooooo czasu?
przytłumia ziewnięcie, ale ciekawiło ja to

-Jestem... -Powiedział, złapał ją za nogi i rzucił ze swoich kolan. Może i mu się podobało, ale nie będzie robił za jakąś podporę pod czyjeś nogi.

-To ciebie nie będę pytał bo wszystko jasne. Takie pytanie zadaje tylko osoba doświadczona.