Podmokłe tereny

Coś pomiędzy bagnami, a zalewem. Jest tu pomost, niestety zanurzony w wodzie, często sie tu spotyka topielce.

Pojawił się i popatrzył na zanurzony pomost.

Przyszłam, a raczej zabłądziłam. Przystanęłam, Hades stanął tuż przy mnie, węsząc. Skrzywiłam się niezadowolona.
- Chyba trochę za daleko poszliśmy.. - mruknęłam cicho i westchnęłam. Wyczuwając króla skłoniłam się jednak z szacunkiem - Witaj, panie. Co Cie sprowadza w te tereny?

- Ach ciekawość, podobno...- zaczął, lecz umilkł patrząc na wode i odchodząc od niej powoli.

Z wody zaczęło się wynurzać coś co na pierwszy widok przypominało kupe szmat, lecz już w następnej stało się oczywiste, że to jest topielec. Popatrzył na postacie nad wodą i ruszył ku nim w wyciągniętymi łapami.

Uśmiechnęłam się delikatnie po słowach Lawlieta. Skrzywiłam się jednak po chwili wyczuwając woń topielca. Hades spojrzał w jego kierunku i wydał z siebie ostrzegawczy pomruk. Ścisnęłam swoją laskę pewniej w prawej ręce, gotowa by odeprzeć atak poczwary. Jednak nie przepadałam na tymi stworami, dlatego też ostrożnie cofnęłam się kilka kroków po pomoście, uważając, by nie wpaść głębiej w bagno.

- O Boże! Prawdziwy topielec! - wykrzyknął radosny i zemdlał.

Topielec widząc, że jedna z postaci leży bezwiednie koło wody, zaczęła się do niej zbliżać, im coraz bliżej był topielec, tym woda na brzegu coraz bardziej się podnosiła, mocząc leżącego.

Lekko zdziwiona zatrzymałam się. Hades tym razem warknął groźnie. Wyczułam zmianę w aurze L, a chlupot wydany przez upadające w wodę ciało utwierdziło mnie jedynie. Natychmiast doskoczyłam do Lawlieta, razem z Hadesem, z lekkim trudem przenosząc nieprzytomnego króla na grzbiet tygrysa i nakazałam Hadesowi szybkie, lecz ostrożne przetransportowanie władcy do zamku. Sama kijem starałam się utrzymać cuchnącą poczwarę na dystans.

Skrzywiłam się nieznacznie i zamachnęłam się kijem, celując w jego głowę. Odskoczyłam ponownie na podtopiony pomost. Starając się nie zwracać uwagi na zranione ramię, stałam gotowa do odparcia ataku poczwary.

- Uh... - mruknęłam niezadowolona czując podnoszący się poziom wody. Szczęściem topielec nie zbliżał się na razie. Szybko jednak zaniepokoiłam się. Woda podnosiła się zbyt szybko. Z lekkim trudem poczłapałam do najbliższego drzewa i chwyciłam się najniższej gałęzi jedną ręką. W drugiej cały czas trzymałam swoją laskę. Skrzywiłam się nieznacznie z bólu, jednak podciągnęłam się odrobinę i wskoczyłam na gałąź.

Domyśliłam się, że trąbę wodną zawdzięczam poczwarze. Odepchnęłam się od drzewa i skoczyłam prosto na topielca. Nie było trudno go namierzyć. Spadałam dokładnie na niego, w prawie ostatniej chwili jednak wyciągnęłam przed siebie swoją laskę, celując jednym końcem w głowę śmierdziela, chcąc wykorzystać ją przy okazji jako podporę dla kija, by móc odskoczyć na kolejne drzewo, nie dotykając przy okazji podtopionego podłoża nawet końcem palca. Jeśli się uda ląduję gładko na gałęzi drzewa stojącego za plecami topielca.

Syknęłam z bólu. O mały włos a spadłabym z gałęzi. W ostatnim momencie jednak podparłam się laską o pień drzewa. Przykucnęłam, łapiąc się za nogę. Ponownie syknęłam, krzywiąc się. Tej rany nie mogłam puścić płazem topielcowi. Nie pozwalała mi na to moja duma. Po chwili wyprostowałam się i ponownie skoczyłam na poczwarę, ponawiając atak, ponownie celując w głowę śmierdziela, z zamiarem ubicia potworka.

Wylądowałam tuż obok topielca i ponownie z rozmachem wbiłam kij w jego klatkę piersiową. Stałam teraz w wodzie po łydki. Początkowo ucieszył mnie ten fakt, że woda ustąpiła, lecz po chwili usłyszalam coś, co mnie przeraziło. Nadchodziła fala tsunami, a to stawiało mnie w bardzo złej sytuacji. Zaczęłam biec przez wodę, starając się uciec gdzieś na drzewo. Na moje szczęście naprzeciw mnie wybiegł Hades. Gdy tylko dobiegł do mnie, zawrócił i zrównał się ze mną. Wykorzystując tygrysa jak trampoliny wskoczyłam na drzewo. Hades po chwili wdrapał się także i siedział obok mnie na gałęzi.

W czarnych smugach, dość szybko zaczęła się formować sylwetka wampira. Opierał się o lekko o pień drzewa i spoglądał na dziwne stworzenie. Odór jaki mu towarzyszył, wskazywał na istotę, która pochodziła z bagien. Przypatrywał się całej sytuacji z daleka.

Mruknęłam coś niezrozumiałego, wyrażając swoją dezaprobatę dla aktualnego stanu. Lubiłam wodę, lecz ta wyjątkowo cuchnęła. W końcu woda z bagien nie była perfumą. Hades otrzepał się z wody i zaczął bacznie przyglądać się stojącej jeszcze na nogach poczwarze. Ja siedziałam skulona trzymając się za zranioną nogę. Po chwili, słysząc że topielec jeszcze dycha, postanowiłam go już dobić. Zeskoczyłam na pomost i podbiegłam do poczwary. Zamachnęłam się i z całej siły wymierzyłam cios w jego szyję, starając się oddzielić ją od korpusu. Zaraz po tym piruetem zrobiłam unik i stanęłam za plecami topielca.

Pojawił się.
- Gracja dzięuje za uratowanie życia! - powiedział przesyłając jej promienny uśmiech, łapiąc Alucarda i znikając z nim na błotniste bagna.

Znikł. (a no tak..o.o)

Skinęłam głową do Króla i Alucarda, uśmiechając się wdzięcznie.

Krzyknęłam, bardziej z wściekłości niż z bólu. Zamachnęłam się kijem uderzając stora w łeb i odrzucając go na kilka metrów od siebie. Tygrys w tym czasie doskoczył do topielca i chwycił go za kark.