Pojawiła się na pomoście z całym workiem płaskich kamyczków i butelką wina. O tak, będzie się bawiła! Otworzyła ową butelkę, nalała sobie napoju do kielicha, upiła nieco i odstawiła na barierkę. Złapała kilka kamyczków i puściła kilka kaczek. Niestety, daleko to one nie dolatywały, co nieco ją zasmuciło. Wyszła z wprawy.
Gdy była mała i ukradkiem wymykała się z Piekła, to całymi godzinami mogła wpatrywać się w wodę, by mącić ją od czasu do czasu właśnie takimi puszczanymi kamyczkami. Westchnęła ciężko i upiła jeszcze trochę.
Wzięła kolejny kamyk i wykonała prosty zamach. Tym razem doleciał znacznie dalej niż pozostałe, a i kilkakrotnie uderzył o powierzchnię wody nabierając stosownego rozpędu. Uśmiechnęła się do siebie, opróżniając ów kielich, który raptem przed chwilą napełniła. I niech się dzieje co chce, pomyślała, ponownie chwytając kamyczek.
W końcu się podniosła, gdyż i kamyczki i winko się skończyły. Wyciągnęła z kieszeni zwiniętą w cienki rulonik kartkę papierku i wsadziła do butelki, starannie ją zatykając korkiem. Wrzuciła ją do wody, w ślad za kamyczkami i jeszcze przez chwilę patrzyła jak płynie. Otrzepała cztery litery z zalegającego tu pyłu/mułu czy co tam tutaj się walało po deskach pomostu i zniknęła.