Podmokłe tereny

Zastanowiła się.
- Będę stawiać opór - zadecydowała, przekręcając się delikatnie. Tak czy siak, miała marne szanse. Wbrew wszystkiemu, uśmiechała się. Jedynie przez moment przemknęła jej myśl dotycząca jej położenia, jednak szybko ją zatrzymała i unicestwiła. Po co się martwić na zapas?

Zaśmiał się cicho.
- W takim razie, próbuj. - Wzruszył ramionami. Oczywistym było, że nie ma najmniejszych szans. A jeżeli myslała, że kolejna zabawa - była w błędzie. Tym razem zaciagnie ją do lochów. Ot, tak w ramach zaduśćuczynienia za porwaną demonke. Rzucanie się na silniejsze królestwo nie było w tym przypadku mądrą decyzją.

W głowie zapaliła jej się lampka alarmowa. Szarpnęła się mocniej. Ba, przekręcała się z dziką regularnością. Bycie zniewoloną w jakimkolwiek tego słowa znaczeniu jej się nie podobało ani trochę. Wiedziała jednak, że zbyt wiele nie zdziała, więc niemal natychmiast się uspokoiła.

Uśmiechnął się i szrpnął mocniej łańcuchami.
- W takim razie, zapraszam. - Zniknął razem ze swoja ofiarą.

Była biedna. Zniknęła z nim.

Pojawiła się siedząc na jakimś wysoookim drzewie. Było zimno, ale w końcu nie zimniej niż wczoraj, kiedy to błądziła po jakichś wściekłych lasach. Przydałaby się jej mapa, gdyż jak tak dalej pójdzie - z pewnością zaginie. Nawet, jeśli była Łowcą, idealnym tropicielem, to wiedziała, że podróżowanie po swoich śladach byłoby zgubne w skutkach. W końcu i tak zawsze chodziła jakimiś krętymi ścieżkami i krążyła - każdy by się zgubił w plątaninie jej dróg. Czemu dotąd z tym nic nie zrobiła? Ano, radziła sobie. Ot, pobłądziła trochę, ale i tak wracała do właściwego punktu.
Opatuliła się szczelnie długim, niesamowicie ciemno-zielonym płaszczem i spojrzała w, tak przerażający ją, mrok.

Przyszła sobie na bagna. Jakby nie było - jej ulubione miejsce. W nowym ciele nie czuła się najlepiej. Musiała się przyzwyczaić. Z dala od reszty świata.
- Yo Ill. - Machnęła dłonią w kierunku dziewczyny.

Spojrzała pytająco na dziewczynę. Zapach miała cholernie znajomy. "Yo" również, jednak to byłoby zbyt absurdalne.
- A ty to? - staksowała dziewoję wzrokiem. Była demonem, co spowodowało, że Łowczyni automatycznie włożyła dłoń do kieszeni, by złapać za kolbę swojego pistoletu.

Weszłam na bagna w towarzystwie Hadesa. Trochę utykałam, w boku można było zobaczyć niewielką ranę po sztylecie. Trzymałam się jednak prosto. Zbliżyłam się do obu kobiet (oO) i cicho przywitałam
- Witam...

- Święty Mikołaj w przebraniu. - Skrzywiła się. Fuknęła tylko i odwróciła się tyłem splatając dłonie na piersi. O tak, Reno jako kobieta był gorszy niż normalnie. - Yo. - Zerknęła w stronę Gracji marszcząc brwii.

Wyczuła Grację znacznie szybciej, niż ją zobaczyła. Zapach wampirzej krwi tak na nią podziałał. Gdy tylko jej Dowódczyni się zbliżyła, dziewczyna zeskoczyła z drzewa, lądując tuż obok niej.
- A tobie co się stało? - spytała z nutą troski.
Machinalnie też zawirowała w piruecie i stanęła twarzą w stronę Renolisy.
- Stało ci się coś? - Pomimo, iż to co widziała przeczyło wszystkiemu, zdawała sobie sprawę, że to on. W końcu to właśnie on był jej upatrzonym obiadem i nie pomyliłaby go z nikim innym. Mimo to dłonią wciąż trzymała broń. Nabrała potężnego dystansu do przedstawicieli jego rasy od momentu, gdy obudziła się na chwilę przed zderzeniem z ziemią.

- Nie poznajesz mnie? - Uśmiechnęła się nieznacznie. - Oh, moja droga, to niewybaczalne. - Jej dłonie odruchowo znalazły się w okolicy bioder. Nie trafiły tam jednak na żadną kieszeń. - Niech to... - Naburmuszyła się ze złości. Wszystko było nie tak. Nawet marynarke zostawiła w zamku.

- Skutki nieuwagi podczas treningu - uśmiechnęłam się do wampirzycy - Nic mi nie jest.... Witaj Reno... - przywitałam demona. Może i miał wygląd kobiety, jednak w moim przypadku... Niestety ja nie widziałam. Aury i zapachu nie dało się tak łatwo zmienić jak wyglądu.

- Poznaję - odpowiedziała, beztrosko wyciągając swoją broń. Przyglądała jej (demonce xD) się kątem oka, lecz uważnie. Jedynie obecność drugiej wampirzycy powstrzymywała ją przed zrobieniem czegoś głupiego. Tak czy owak, był od nich o wiele silniejszy, a jej życia ryzykować nie miała zamiaru.
- Skoro tylko efekt treningu. - Wzruszyła ramionami, zerkając na Dowódczynię. Zdecydowanie nie mogła zrobić nic, co by było na granicy rozsądku.

- Też tak myślę. - Obróciła się na pięcie i zaraz siedziała na wyższej gałęzi, machając beztrosko nogami. Zabawka Ill nie robiła na niej wrażenia. Chce strzelać? To niech to robi, a nie wyjmuje broń i przyglada się jej głupkowato. - A nuż ci się uda. - Zmruzyła niebezpiecznie oczy, usmiechając się kącikiem ust.

- Spróbować zawsze warto. - Wycelowała i strzeliła. Co z tego, że on, a raczej ona i tak nawet nie zauważy owej kuli, a jej istnienie niewiele ją obejdzie. Ot, machnięcie ręki i już po niej. Odłożyła ową broń na jej miejsce.
- Jesteś kobietą sam z siebie czy kwestia przypadku? - spytała spokojnie, acz chłodno.

- Kobietą? - spytałam cicho i dopiero teraz zwróciłam uwagę na pewną niezgodność. Wcześniej po prostu uznałam ją za mało istotną. - Coś mnie ominęło?

Powietrze zatrzymało kulę tuż przed jej nosem. Demonka była zbyt leniwa by pomóc sobie dłonią, lub wykonac jakikolwiek unik.
- Zasnęłam jako on, a obudziłam się sama widzisz w jakim stanie. - Podrzucała kulę w górę. Zachowa sobie ją na pamiątkę. - Chyba kobiecy charakterek zaczyna mi się udzielać. - Założyła włosy za uszy. Dziwne uczucie. - Fakt, nie obadałam jeszcze całego ciała, ale nie omieszkam tego zrobić. - Złapała się za piersi. - Chcesz się przekonać? - Zasmiała się zerkając z góry na Grację.

- Nie, dzięki. Gustuję w płci męskiej. - powiedziałam rozbawiona - Nawet jeśli wcześniej byłeś mężczyzną, to teraz nie masz już u mnie szans - zaśmiałam się cicho, zasłaniając usta dłonią. Skrzywiłam się jednak szybko. Świeża rana dawała o sobie znać.

Westchnęła cicho. Chociaż tyle, że nie wziął do siebie owego wystrzału. Dopiero po naciśnięciu spustu sobie przypomniała, że miała nie robić nic głupiego. Spoglądała na niego ciekawie, jednak z całym pokładem rezerwy. Ups, na nią.
Demony, na chwilę obecną najbardziej uprzykrzająca się rasa, w jej przekonaniu.
Wzięła kolejny głęboki wdech, rozkoszując się powietrzem. Przynajmniej nie była sama w ciemności. Zrządzeniem losu ciągle do niej podążała i jednocześnie panicznie się jej bała.
Jej spojrzenie zatrzymało się na chwilę na krzywiącej się Gracji. Zagryzła wargę. Wprawdzie nad głodem panowała w zupełności, jednak zapach krwi, szczególnie tej, w której gustowała, wprowadzał ją w spokojny, senny stan.

- Oh, nie widzisz to chciałam, abyś dotknęła, ale skoro nie chcesz to nie. - Wzruszyła ramionami. - Co jest? - Przeniosła wzrok na potwora z bagien.

Machnęła ręką.
- Mam ochotę na pouprzykrzanie życia pewnej rasie - odpowiedziała chłodno.
Wprawdzie myślała o czymś kompletnie odbiegającym od owego tematu, ale odpowiedzieć wypadało. Oparła się o drzewo, przyglądając Łowczyni. Rozejrzała się w poszukiwaniu Hadesa, który jak dotąd nie rzucił jej się w oczy.
Tęskniła za kociakiem. Spędziła trochę czasu na mrozie, a jego futro było takie ciepłe.

Ziewnęła.
- Kobiety potrafią latać? - Zatrzepotała łapkami jak skrzydełkami.

Zmaterializował się, stopami dotykając powierzchni przemokniętego gruntu. Patrzył na kobiety spokojnie, jakoś nie zbierało mu się na zabawę czyimś kosztem. Usadowił się w siadzie tureckim, lewitując kilka milimetrów nad ziemią. Nie chciał królowej budzić, a tym bardziej być przy niej, gdy Urcan się by tam wbił. Oszczędził jej tylko kłopotów. Uśmiechnął się chłodno do obecnych, prawie tak samo jak dzisiejsza pogoda.
- Znam, znam, nie znam - zmrużył oczy, ale skąd znał tą osobę. Albo mu się wydawało.

- Nie znasz - wrzuciła sobie wisienke do ust - wydaje ci się tylko, że znasz. Ba, chciałbyś znać. - Wypluła pestkę tak nieudolnie, że ta spłynęła jej po brodzie i spadła na suknię. Różowiutki placek swiecił teraz na tle kremowej kiecy. - Niech to szlag. Ugh. - Demonka była bardzo przewrazliwiona na punkcie czystości. Pierwszy dzien i taka klapa.