Selene prawie nie zauważyła zmiany, która zaszła w kwiecie. Zapewne kiedy znajdą się już dobrze oświetlonej gospodzie dziewczyna dojrzy, że róża nie straciła na swym delikatnym, niewymuszonym pięknie. Teraz, po chwili zastanowienia, wplotła zręcznie różyczkę we włosy, które teraz przynajmniej zostały jakoś ujarzmione.
Eithne ucieszyła się z ponownej centralizacji uwagi Theriona na jej osobie. O, tak, była straszliwie samolubna, jeśli chodziło o towarzystwo. Zwłaszcza jeśli zaliczał się do niego taki "książę z bajki" jak Therion. Choć czuła się lepiej, kiedy skupiał się tylko na niej, zdawała sobie sprawę z tego, jak żałosne były jej zbyt łatwo nabierane i zbyt intensywne odczucia. Mimo wszystko Selene uśmiechnęła się do Theriona i korzystając z całkiem niezłego wzroku, zwłaszcza w ciemności, podążyła tuż za nim, nieznacznie żegnając się z nieznajomą. Po kilku krokach zrównała się z mężczyzną.
- Nie ma czego wybaczać, ot, grzeczność nakazuje wysłuchiwać wszystkiego, co dama ma do powiedzenia... Nawet jeśli damą nie jest, a to co mówi przyprawia o śmiertelne znużenie. - Ostatnie zdanie zanikło zapewne w niewyraźnym pomruku dziewczyny, jednak Selene nie potrafiła sobie ich odmówić. Nie wiedzieć czemu nastąpił u niej gwałtowny spadek uprzejmości, bardzo krótkotrwały. Zaprzestała jednak zaprzątania sobie tą sprawą głowy i skupiła uwagę na drodze, by także przypomnieć sobie właściwą trasę.