Szlajał się tu i ówdzie, chcąc odejść trochę od miasta i mieć spokój. Przy okazji pozna trochę lepiej okolice. Trafił tutaj, na przeuroczą łąkę, która średnio do niego pasowała. Ale przynajmniej nikogo tu nie było i mógł posiedzieć sam. To znaczy, z Kage. I nikt nie będzie krzywo patrzył, że gada z "psem".
Usiadł na trawie, mało się przejmując, że przygniata jakieś kolorowe kwiatki. Zerwał źdźbło trawy i wetknał je sobie do ust, marszcząc brwi i zastanawiając się usilnie nad czymś. Kage ziewnął i położył się, widać było, że tu czuje się o wiele lepiej niż w mieście.
Po kilku chwilach Kjell westchnął i opadł na plecy, podkładając ręce pod głowę. Nic nie pamięta. Już powoli przestawał wierzyć, że jest o czym pamiętać.